Jadłem zdrowo.. i nie chudłem. Teraz wiem dlaczego

Pamiętam naszą pierwszą konsultację – Michał wszedł niepewnie do gabinetu, nie wiedząc jeszcze, że to będzie dla niego początek wielkich zmian. Zmian, których on sam się nawet nie spodziewał i które trwają do dziś. Michał to aktualnie inny człowiek – jest bardziej żywiołowy, energetyczny, idzie śmiało przez życie, nie boi się wyzwań… Zresztą – co ja tu będę więcej pisać – przeczytajcie, jak on sam relacjonuje swoją przemianę.
Michał, bardzo mi miło, że zgodziłeś się odpowiedzieć na kilka pytań, które Ci teraz zadam. Chciałabym zacząć od tego, co było dla Ciebie motywacją, aby powiedzieć „STOP” i zadbać o swoją sylwetkę?
Duży brzuch, który powodował, że nie musiałem prasować koszulek – wystarczająco je napinał i wygładzał zagięcia. (śmieje się) Drugi podbródek. Brak efektów chudnięcia, mimo że jadłem „zdrowe” rzeczy (np. owoce – dzisiaj już wiem, dlaczego ich jedzenie nie przynosiło oczekiwanych efektów).
Jak wyglądała Twoja aktywność oraz żywienie przed rozpoczęciem współpracy?
Brak aktywności. Najchętniej to nic bym nie robił, nie miałem chęci na jakikolwiek ruch. Lenistwo potrafiło wygrać z głodem, rezygnowałem nawet z ruszenia się do kuchni czy do lodówki. Spacer? Lepiej było podjechać samochodem. Teraz nie jestem w stanie odpoczywać, nic nie robiąc – muszę coś robić. (śmieje się) Co do odżywiania się – śniadania to były zazwyczaj nudne kanapki i jedzenie, aż poczułem się pełny. Na kolację (jak już się w końcu ruszyłem i głód wygrał z lenistwem) piłem trochę mleka, żeby zapchać żołądek i się nie narobić przy przygotowaniu posiłku. A poza tym jedzenie na wynos, z dowozem, często jakieś słodycze. Tak właściwie to nie wiedziałem nic o jedzeniu i odżywianiu. Może poza ogólnie krążącymi błędnymi przekonaniami – że owoce są zdrowe i można ich jeść dużo, że tłuszcz jest zły i trzeba go zupełnie odstawić (zamiast węglowodanów). Gdy teraz to sobie przypominam – aż mnie to przeraża…
Co było dla Ciebie najtrudniejsze w zmianie nawyków żywieniowych?
Trudno było zacząć. Może dlatego, że nie byłem na 100% przekonany, że to będzie działać. Bo przecież – jak będę jadł zdrowe owoce, to sam schudnę. (śmieje się) To przekonanie wynikało tylko z mojej niewiedzy. Pokazywało, jak bardzo jestem niedoświadczony w tak normalnej sprawie, jak jedzenie. Poza tym pierwsze przygotowywanie nowych posiłków zajmowało mi bardzo dużo czasu. Trudno było przekonać się do nowych smaków, np. do owsianki. Ale chyba najtrudniej było mi odstawić mleko, żeby sprawdzić, czy mi szkodzi. Dobrze, że się na to jednak zdecydowałem.
Czy musiałeś z czegoś zrezygnować na diecie?
Z mleka, ale na szczęście tylko na jakiś czas. (śmieje się) Zrezygnowałem ze śmieciowego jedzenia i dużej ilości słodyczy. Co nie znaczy, że tego kroku żałuję albo w ogóle ich nie jem – jem, ale z głową. Na przykład domowy burger – zamiast tony majonezu i innych sosów dodaję te oparte na jogurcie naturalnym, które wcale nie są mniej smaczne od swoich wysokokalorycznych odpowiedników. Teraz, w czasie pandemii, to nawet własne bułki do burgerów upiekę. Rzecz w tym, żeby dobrze to podliczyć i zaplanować w ciągu dnia. A zamiast słodyczy przygotowuję makarony na słodko (z truskawkami i twarogiem), placki serowe, z kuskusu, z owocami. Po takim posiłku nawet nie mam już ochoty jeść deseru! (śmieje się)
Czy od początku widziałeś zmiany?
Po pierwszych tygodniach waga od razu zaczęła spadać, więc odpowiedź brzmi – tak. A gdy już zacząłem liczyć dokładnie kalorie, to waga spadała na łeb, na szyję, więc też widziałem od razu efekty. Inni też to dostrzegają, ale tu już mówię o np. 3-miesięcznej przerwie w widzeniu się (co właściwie nie jest długim odstępem czasu).
Co powiedziałbyś osobom, które boją się, że nie dadzą rady przestrzegać jakiekolwiek diety?
Każdy da radę – wystarczy chcieć, nie zakładać, że zacznę od jutra, od poniedziałku, od pierwszego… I nie oszukiwać – to, że nie uwzględnię słodyczy w kalkulatorze kalorii, nie znaczy, że to się nie liczy. Zresztą – kogo innego się wtedy oszukuje, jak nie tylko i wyłącznie siebie? To w moim interesie jest, żeby schudnąć albo pozbyć się innych problemów, w moim wypadku – z jelitami. Problem z nimi doskwierał mi na co dzień od lat. Uważałem, że tak po prostu mam i muszę się do tego przyzwyczaić. Jak bardzo (na szczęście!) się myliłem! Strach przed dietą wynika też chyba z wyobrażenia, że to tylko sałata i głodówka. Nic bardziej mylnego! Dieta to przede wszystkim wiedza. Jest jak ubranie szyte na miarę, więc dobrana dla konkretnej osoby – po prostu pasuje. (śmieje się)